Byłam w jedynej polskiej knajpie w Miami. Tyle zapłaciłam za pierogi
Klasyczny żurek, ale też pierogi z homarem. Za oryginalny mix pierogów w jedynej polskiej knajpie w Miami zapłaciłam ponad 100 zł. O prowadzeniu biznesu w USA rozmawiam z Piotrem Nowocieniem, właścicielem Pierogi One.
W trakcie wyjazdu do krainy fast foodów wybrałam się do jedynej polskiej knajpy w Miami - Pierogi One. To lokal na parterze luksusowego apartamentowca 900 Biscayne Bay w centrum miasta, który został otwarty w 2023 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dubajska czekolada z Thermomiksa. Czy jest tańsza, niż ta ze sklepu?
Jego wystrój mało kojarzy się z Polską, ale za to w menu znajdziemy tradycyjne smaki. Pierogi One oferują zupy (np. żurek, barszcz), placki ziemniaczane czy szarlotkę, ale słyną przede wszystkim z pierogów.
W menu mamy m.in. pierogi ruskie czy z mięsem, ale też wariacje na temat polskich smaków - pierogi z homarem czy żeberkami wołowymi. Zdecydowałam się na mix 10 sztuk - 5 z mięsem wieprzowym oraz 5 z krewetkami i przegrzebkami. Za taką porcję zapłaciłam 26 dolarów, czyli ponad 103 zł.
Czy takie ceny odstraszają mieszkańców i turystów? Jak klienci oceniają oryginalne warianty niezastąpionej klasyki polskiej kuchni? Co sprawia trudności w prowadzeniu biznesu w USA? O tym rozmawiamy z Piotrem Nowocieniem, właścicielem Pierogi One.
Maria Glinka, WP Finanse: Skąd wziął się pomysł na otwarcie lokalu z pierogami w Miami?
Piotr Nowocień, właściciel Pierogi One: Amerykański rynek gastronomiczny jest bardzo mocno nasycony. Jest na nim w zasadzie wszystko: sandwicze, burgery, tacosy, pizza, sushi, ale do tej pory nie było sieciówki z pierogami.
Obecnie bardzo dużo osób zamawia jedzenie z dostawą za pośrednictwem Uber Eats czy DoorDash (aplikacji do zamawiania jedzenia - red.), więc postanowiłem wykorzystać również ten trend. Osobiście uwielbiam pierogi i od kilku lat mieszkam w Miami - stąd pomysł, aby pierwszy lokal otworzyć właśnie w tej lokalizacji.
Czy musieliście dostosować tradycyjne polskie przepisy do amerykańskich gustów?
W menu mamy tradycyjne pierogi ruskie (cheese and potatoes), z mięsem, kapustą i grzybami. Natomiast oferujemy też inne warianty np. pierogi z homarem, z krewetkami i przegrzebkami czy z wołowiną i jalapeño. Serwujemy również pierogi sezonowe np. w okresie jesiennym są to pierogi z dynią.
Nasza oferta to międzynarodowe wersje pierogów przy zachowaniu tradycyjnych i oryginalnych receptur. Rynek amerykański cechuje się dużym zróżnicowaniem kulturowym, więc postawiliśmy na różnorodność, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Czy komuś pierogi w wersji nowoczesnej nie przypadły do gustu?
Oczywiście Polakom, którzy pierogi kojarzą ze smakiem dzieciństwa, ale stanowią oni małą część naszych klientów. Spora część to Amerykanie, którzy mają polskie korzenie lub odwiedzili Polskę i stąd znają pierogi. Mamy również bardzo dużo klientów ze wschodniej Europy. Zdarzają się także osoby pochodzenia latynoskiego, które odkrywają zupełnie nowy rodzaj kuchni.
Jakie pierogi najchętniej zamawiają klienci?
Najlepiej sprzedają się "cheese and potatoes pierogi", czyli klasyczne pierogi ruskie oraz "pork pierogi", czyli z mięsem wieprzowym. Jak zauważyliśmy, istotnym czynnikiem jest również cena, bardziej wyrafinowane pierogi, przykładowo z oliwą truflową i żeberkami wołowymi sprzedają się w mniejszych ilościach.
Czyli Amerykanie też próbują oszczędzać. Czy przez inflację w USA musieliście podnosić ceny?
Startowaliśmy, gdy inflacja już hulała. Koszty się nie zwiększyły, więc nie musieliśmy podnosić cen.
Ostatnio w mediach amerykańskich jest głośno o wysokich cen jaj i problemach z dostępnością. Czy Was też dotknął kryzys jajeczny?
Faktycznie problem istnieje, ale z perspektywy biznesu działamy bez zmian – zamawiamy jaja w hurtowniach, jesteśmy bezpośrednim klientem, więc mamy lepszy dostęp niż w sklepie. Natomiast z perspektywy klienta detalicznego to problem jest ogromny. Zdarzają się dni, że w sklepach półki z jajami świecą pustkami.
Skąd bierzecie produkty do pierogów?
Poza jajkami w hurtowniach kupujemy też ziemniaki czy polski twaróg. Z kolei przykładowo mąkę i ogórki kiszone sprowadzamy bezpośrednio z Polski, a kiełbasę kupujemy od polskich producentów w USA.
Stoi za tym jakaś idea czy to kalkulacja finansowa?
Nie chodzi o koszty, bo tutaj, w USA te produkty są łatwiej dostępne, w wersji amerykańskiej mogą nawet być tańsze. To filozofia biznesowa, bo zależy nam na autentyczności i dobrej jakości.
A jak to jest z napiwkami? Czy Amerykanie są bardziej skłonni do zostawiania napiwków niż Polacy?
Częściowo. Trzeba zaznaczyć, że kultura "tipowania" w USA jest bardzo silnie zakorzeniona, szczególnie w biznesie restauracyjnym. W wielu restauracjach do rachunku automatycznie jest doliczany napiwek np. w wysokości 20 proc., niezależnie czy jesteśmy zadowoleni z serwisu, czy też nie. Generalnie kelnerzy oczekują napiwków, a gdy klient doliczy mniej niż 15 proc., to zdarza się, że kelner potrafi się obrazić.
Postanowiłem, że w Pierogi One napiwki nie będą doliczane do rachunku klienta automatycznie, a klient w zależności od tego jak jest zadowolony z serwisu może zostawić napiwek dobrowolnie w dowolnej wielkości. Uważam, że to jest fair.
A jak klienci odbierają pierogi? Mylą je z innymi daniami np. z włoskimi ravioli?
Raczej nie, bo większość Włochów nie zna pierogów, zwłaszcza tutaj w Miami. Czasami osoby pochodzące z Ameryki Południowej porównują pierogi do Empanadas, które są bardzo popularne w tamtym regionie. My natomiast edukujemy, pokazujemy, dajemy do spróbowania i klienci często wracają. Reklamujemy produkt jako pierogi, czasami tłumaczymy, że są to polish dumplings.
Zdarza się, że klienci narzekają, że pierogi są droższe niż inne dania z sieciówek np. fast food?
Dla Amerykanów nasze pierogi nie są za drogie. Wydaje mi się, że to raczej tutejsza polonia jest bardziej przyzwyczajona do tego, że polska kuchnia powinna być tradycyjna, tania i otwarta nie w centrum, tylko na obrzeżach albo w polskich dzielnicach.
Jak z perspektywy czasu ocenia Pan wybór Miami na miejsce biznesu?
Jest wiele plusów i drobne minusy. Są bardzo proste regulacje, nie ma podatku stanowego na Florydzie, jest tylko podatek federalny. Z kolei sales tax, czyli odpowiednik polskiego VAT-u, wynosi 7 proc. i nie nalicza się go w transakcjach B2B. To bardzo upraszcza prowadzenie biznesu.
Poza tym przepisy dotyczące pracowników są proste i sprawiedliwe dla obu stron - nie ma skomplikowanych umów o pracę, a obowiązek pracodawcy to wypłacanie pensji minimalnej, która w gastronomii jest bardzo niska.
Drugie dodatkowe zobowiązanie to konieczność wypłaty plus 50 proc. stawki godzinowej za każdą przepracowaną godzinę powyżej 40 godzin w tygodniu. Miami jest świetnym miejscem do życia i prowadzenia firmy. Szczególnie od czasu pandemii COVID-19 to miasto stało się małą metropolią i stolicą regionalnego biznesu.
Minus jest taki, że wielu pracowników jest w ciągłym trybie wakacyjnym przez pogodę i wszechobecne palmy. Dla mnie, jako osoby prowadzącej biznes, to też jest trudne, bo wiele osób myśli, że jestem na wakacjach, a to nieprawda.
Kogo zatrudniacie? Stawiacie głównie na Polaków?
Mamy super zespół składający się z pracowników różnych narodowości, ale znaczną część stanowią Polacy.
Czy czujecie konkurencję ze strony innych kuchni, np. kubańskiej czy meksykańskiej lub ze strony sieciówek fast food?
Każdy na podobnym poziomie cenowym jest dla nas konkurencją. Rynek amerykański jest ogromny - mając nawet tysiąc restauracji, nadal działasz na rynku lokalnym. Dzięki temu dla nas dotarcie do klienta jest trochę prostsze. Natomiast bariera wejścia na rynek i konkurowanie z korporacjami to ogromne wyzwania.
Pierogi One to na razie jedyny punkt?
Właśnie otworzyliśmy drugi lokal w Pompano Beach, godzinę drogi na północ od Miami. Otwieramy też trzecią lokalizację na Manhattanie w Nowym Jorku.
Jak wam idzie?
Zaczynamy franczyzę. Chcemy wspólnie z franczyzobiorcami stawić czoła dużym korporacjom. Mamy już wszystkie dokumenty, żebyśmy mogli oferować franczyzę klientom i zabezpieczone środki od inwestorów.
Jeszcze w tym roku zamierzamy pozyskać pierwszych franczyzobiorców. Plan jest taki, żeby zbudować wspólnie dużą sieć pierogarni w USA. Do końca 2026 r. stawiam sobie za cel otwarcie kilkunastu lokali, a do 2030 r. mieć sieć już ponad 100.
Franczyzę chcemy oferować także Polakom mieszkającym aktualnie w Polsce i innym osobom z naszej części Europy, które szukają pomysłu na biznes w USA. Dodatkowo chcemy oferować wsparcie prawne przy pozyskaniu wizy inwestycyjnej. Pomysł jest taki: "Zainwestuj w USA, otwórz pierogi, a my pomożemy z wizą inwestycyjną i całym procesem od strony prawnej".
Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl