Blue Monday. Śmiać się czy płakać?
Zły nastrój, irytacja, poddenerwowanie, rozchwianie emocjonalne, nadwrażliwość. Podobno to i jeszcze więcej może dokuczać właśnie dziś. Gorzej, jeśli jesteście w pracy i trzeba się wykazać. Choć z tej wyjątkowej okazji, jakim jest najgorszy dzień w roku, chyba i tak to nie zrobi na nikim wrażenia. Świętowania nie będzie, bo i powodu nie ma, prędzej dzień zakończy się w kocyku przed telewizorem.
15.01.2018 | aktual.: 15.01.2018 14:06
Jest poniedziałek 15 stycznia. Słońce wstało o 7.35, zajdzie o 15.55. Jest zima, jest zimno, śnieg może spadnie, ale jutro. Kolejny poniedziałek w robocie, a to dopiero styczeń, do majówki daleko, do urlopu jeszcze dalej, cały długi rok przed nami. Nic tylko popaść w rozpacz. Tak podły nastrój mogłaby poprawić kawa, gdyby nie to, że nawet ekspres do kawy nie jest dziś skory do współpracy. Depresjo witaj, przecież gorzej, jak dziś, już być nie może. Bo oto dziś jest trzeci poniedziałek stycznia i wypada "Blue Monday" – najbardziej depresyjny dzień w roku.
Data nie jest kwestią przypadku. Specjalny algorytm został stworzony przez Cliffa Arnall’a, brytyjskiego psychologa. Naukowiec w matematycznym wzorze uwzględnił m.in. współczynniki meteorologiczne (krótki dzień i niskie nasłonecznienie), psychologiczne (niedotrzymanie postanowień noworocznych) oraz ekonomiczne (bliski koniec terminu na spłaty kredytów i pożyczek świątecznych).
Zdecydowanie można by było dorzucić jeszcze kilka innych negatywnych czynników. Wystarczy chyba sam fakt, że weekend minął, jak z bicza strzelił, w poniedziałek trzeba od nowa zapalić się do pracy i podtrzymywać ten jakże motywacyjny płomień przez kolejne 5 dni.
Za dużo tych negatywnych myśli. Skupmy się zatem na faktach. Choć autor wzoru na zbiorową depresję raz w roku jako psycholog z pewnością ma wiele racji bądź chociaż doświadczenia wskazującego, że podane wyżej czynniki mogą spowolnić nasze działanie i doprowadzić do negatywnych myśli, to jednak podstawienie ich do matematycznego wzoru gdzie coś się mnoży, coś dodaje, później dzieli, zwróciło uwagę speców od liczenia. I zdaniem matematyków wzór, który wskazuje na datę Blue Monday, jest bez sensu.
Dodatkowo wzór Brytyjczyka nie odnosi się do ogółu, do całej kuli ziemskiej. Psycholog skupił się jedynie na warunkach pogodowych dla półkuli północnej (gdybyśmy obecnie mieszkali w Australii, opalalibyśmy się nad brzegiem oceanu, korzystając z pełni lata). Druga sprawa to kwestia zaciągnięcia kredytów bożonarodzeniowych, a więc znowu mamy do czynienia z grupą osób, dla których jest to ważne święto, bądź krajach, w których przerwa świąteczna to nie tylko kolejny długi weekend, ale jakiś powód do wydawania pieniędzy z tych kredytów.
Czas na wisienkę - zwłaszcza na poprawę humoru tym, którym do śmiechu dziś nie jest – zgodnie z ustaleniami dziennikarza „The Guardian” Blue Monday to nic innego jak pseudonauka. Sam termin oraz „naukowe” wyjaśniania miały zostać stworzone na zamówienie jednej z agencji reklamowych. Dodatkowo uczelnia, którą Arnall wskazywał jako miejsce pracy, odcięła się od naukowca. Władze Cardiff University oświadczyły, że Arnall jest byłym korepetytorem, który zakończył współpracę z uniwersytetem 10 miesięcy przed publikacją artykułu.
A więc głowa do góry. Jeśli nawet gorzej już być nie może, to może być już tylko lepiej.
Paweł Choiński, WP Finanse